fot. © www.nocnaligahalowa.pl

Opis i retransmisja 8.kolejki 4.ligi!

15 lutego 2025, 14:24  |  Kategoria: Ogólna  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Wszystko zgodnie z planem – tak można określić to, co zobaczyliśmy na zielonkowskim parkiecie w poniedziałkowy wieczór.

Jednym z niewielu meczów, gdzie nie było łatwo przewidzieć wyniku, był ten pierwszy, między Jogą Finito a Dzierżążnią. Początkowo nominalni gospodarze mieli grać w tej potyczce bez rezerwowych, ale ostatecznie udało im się przyjechać z jedną zmianą, z kolei rywale, co rzadko się zdarzało w tej edycji dysponowali aż trzema osobami na ławce. Nie brakowało też Janka Łabeckiego, który wyleczył już kontuzję i miał pomóc w doniesieniu pierwszego zwycięstwa w sezonie. Ale Joga, chociaż kadrę miała wąską, to trzeba powiedzieć, że personalnie wyglądało to dobrze. Bardzo istotny był powrót do drużyny Maćka Banaska, bo to właśnie on w 13 minucie rozpoczął strzelanie. Szybko do remisu doprowadził debiutant w NLH, Piotr Biniek, ale koncert Maćka Banaska trwał w najlepsze. Za chwilę przywrócił on prowadzenie Jodze, a potem obsłużył podaniem Emila Drozda i było już 3:1. Te okoliczności zmusiły Dzierżążnię do bardziej aktywnej postawy na starcie drugiej połowy i na efekty nie trzeba było długo czekać. Ładnym trafieniem popisał się Janek Łabecki, straty zostały zmniejszone, ale mimo to nie wróżyliśmy sukcesu przegrywającym. Głównie ze względu na duże odległości, jakie w defensywie dzieliły ich od przeciwników. Po raz kolejny wykorzystał to Maciek Banasek, który w 25 minucie skompletował hat-trick. Ale Dzierżążnia nie poddała się. Lada moment wynik na 4:3 zmienił Mariusz Danelczyk, a potem ten sam zawodnik wykończył wielopodaniową sekwencję swojej drużyny i na 7 minut przed końcem mieliśmy remis. Kluczowa dla punktów była z kolei 36 minuta. Wówczas Dzierżążnia miała 100% okazję, by po raz pierwszy wyjść na prowadzenie. Jarek Bordiuk zagrał do Piotra Bińka, a ten miał przed sobą całą bramkę, ale zamiast wybrać róg, uderzył wprost w Łukasza Świstaka. To się zemściło, gdy w jednej z następnych akcji Grzesiek Rupniewski wypatrzył niepilnowanego Rafała Kaczorowskiego, a ten z bliskiej odległości zdobył kluczowego gola dla ekipy z Sulejówka. I co by nie mówić – to minimalne zwycięstwo Jogi było sprawiedliwe. Chłopaki byli odrobinę lepsi i zgodnie z naszymi oczekiwaniami, chyba uda im się zrobić fajny skok w tabeli w samej końcówce sezonu. Bo zakładając, że wygrają z Newer Giw Ap, to przy sprzyjających wiatrach mogą skończyć nawet na szóstej pozycji. Dzierżążnia straciła z kolei możliwość utrzymania w 4. lidze. Poniedziałkowy mecz nie był zły w ich wykonaniu, natomiast zbyt miękka gra w obronie nie mogła się skończyć inaczej. Tym samym teraz walka idzie już tylko i aż o uniknięcie ostatniego miejsca w tabeli i pierwszą wygraną. Niby niewiele, ale z ich perspektywy to i tak powinny być wystarczające argumenty, by rywalizacji z Semolą nie odpuścić i o smaku wygranej w NLH przekonać się szybciej niż za kilkanaście miesięcy...

Ostatni mecz z udziałem Lemy nie skończył się najlepiej. Wynik to jedno, ale sposób, w jaki rozbiła ich Mocna Ekipa, spowodował, że niektórym zawodnikom ciężko było pogodzić się z porażką. A ponieważ na horyzoncie pojawił się kolejny bardzo trudny rywal, to Logistycy musieli zdawać sobie sprawę, że ciężko będzie im wrócić na zwycięską ścieżkę. Faludża kroczy od wygranej do wygranej i to nawet wtedy, gdy nie może skorzystać ze wszystkich swoich najlepszych zawodników. Teraz również Kamil Lubański musiał się obejść bez Czarka Kubowicza czy Kuby Popińskiego, ale lider tabeli nie wydawał się tym zbytnio przejmować. I już po pierwszej połowie wybił rywalom z głowy marzenia o punktach. Ogromna w tym zasługa Filipa Jesiotra, który w sposób niemiłosierny punktował zespół rywali. W 3 minucie wykorzystał stratę Przemka Jabłońskiego i otworzył wynik. Lada moment zagrał do Kamila Lubańskiego, a ten z bardzo ostrego kąta zaskoczył Marka Gajewskiego, z kolei w 8 minucie było już 3:0, i znowu na listę strzelców wpisał się Filip Jesiotr. Lema odpowiedziała na to trafieniem Arka Pisarka i myśleliśmy, że może uda jej się wrócić do tego spotkania na dobre. To było jednak złudne. Defensywa Lemy, pozbawiona Kacpra Piątkowskiego, spisywała się bardzo słabo, a mobilni przeciwnicy nie mieli problemów, by kreować sobie dogodne pozycje. W 14 minucie potwierdził to Piotrek Ogiński, a tuż przed przerwą wynik ustalił Filip Jesiotr. Koncert tego gracza trwał również w drugiej połowie. Wystarczyło mu kilka chwil, by zdobyć kolejne dwa gole i ze stanu 5:1 zrobiło się 7:1. Lema wyglądała na bezradną, a gol powracającego do NLH Kuby Grabowskiego nic tutaj nie zmienił. Przewaga w pomysłowości i sytuacjach strzeleckich była zdecydowanie po stronie graczy z Falenicy, którzy prowadzili nawet 9:2! Lema obudziła się dopiero w końcówce, gdy wykorzystując rozluźnienie w obozie oponenta, pokusiła się o bramkowy rajd i trochę przypudrowała wynik, przegrywając ostatecznie różnicą trzech trafień. Wynik 9:6 nie oddaje jednak w pełni tego, co widzieliśmy na parkiecie. Faludża rozstrzygnęła mecz bardzo szybko i do tej pory trudno nam zrozumieć, jak Lema, mająca w składzie tylu graczy o określonej jakości, mogła dać się tak stłamsić. Bardziej brutalnej weryfikacji, czy ten zespół miał w tym sezonie potencjał na podium, chyba nie można było sobie wyobrazić. Faludża była lepsza w każdym aspekcie gry i już tylko kataklizm mógłby temu zespołowi odebrać awans. Jednak biorąc pod uwagę ich formę, jak również dyspozycję ich następnego przeciwnika, to trudno nie pokusić się o tezę, że Faludża nie tylko nie da sobie w poniedziałek zrobić krzywdy, ale w sposób najbardziej efektowny z możliwych, czyli z kompletem punktów, wkroczy na trzecioligowe salony.

Przedłużenie szans w walce o czwartą lokatę – taką stawkę miał z kolei mecz między Byczkami a Wybrzeżem Klatki Schodowej. W teorii faworytem była ekipa ze Starych Babic, chociaż ferie trochę ją dotknęły. Brakowało Dawida Pływaczewskiego czy Adama Trybusa, a nie uświadczyliśmy też Krystiana Tymendorfa, który nabawił się kontuzji i w tym sezonie już nie zagra. To stanowiło szansę dla WKSu, aczkolwiek Gabriel Skiba też miał swoje problemy, jak choćby brak Patryka Tyki. No i niewykluczone, że nieobecność w pierwszym składzie tego zawodnika miała wpływ na początek spotkania, który był w wykonaniu Wybrzeża tragiczny. Nie minęły bowiem 2 minuty, a Byczki prowadziły już 2:0. Najpierw w 22 sekundzie Bartek Matejczuk oszukał defensywę i bramkarza rywali, zdobywając prowadzenie, a chwilę później na strzał zdecydował się Łukasz Bednarski, który w tym meczu pełnił rolę bramkarza Byczków, a przyblokowany Michał Sokołowski tylko odprowadził piłkę wzrokiem. Co prawda WKS lubi w tej edycji odrabiać straty, ale trudno było sobie wyobrazić, że to, co udało się np. z Semolą, uda się powtórzyć również tym razem. Iskierką nadziei była okazja w 8 minucie Arka Kalińskiego, po której myśleliśmy, że Wybrzeże trochę się budzi. Ale nic z tego konkretnego nie wyniknęło. Co więcej – gdyby nie kilka dobrych interwencji Michała Sokołowskiego, to wynik do przerwy byłby dla Byczków zdecydowanie bardziej korzystny. Co się jednak odwlekło, to nie uciekło. Dystans między ekipami i tak się znacząco zwiększał. W 24 minucie Kasjan Wrotniewski wykorzystał podanie od Bartka Matejczuka i było 3:0, a potem autor poprzedniego gola dorzucił kolejnego, gdy Byczki miały przewagę zawodnika, po żółtej kartce dla Kuby Nalazka. W pewnym momencie było już nawet 5:0 i dopiero w końcówce, gdzie determinacja po stronie faworytów nie była tak duża, WKS zaczął grać tak, jak powinien od początku. Wystarczyło to jednak tylko do tego, by zdobyć trzy gole z rzędu, ale potrzeby były dwa razy większe i skończyło się porażką 3:5. Nie mogło być jednak inaczej, skoro znów brakuje koncentracji na starcie spotkania. A wbrew pozorom ta porażka może mieć swoje konsekwencje, bo nawet punkt dawał tutaj pewność, że Gabriel Skiba i spółka nie spadną poniżej 6. miejsca w tabeli. A może się okazać, że skończą nawet na 8. lokacie, co w znaczny sposób umniejszy ich dokonania w tej edycji, która przecież wcale nie była taka zła. Z kolei Byczki w poniedziałek stoczą bezpośredni bój o miejsce tuż za podium z Lemą Logistic. I chyba będą faworytem, bo można odnieść wrażenie, że bardziej im na tym zależy. Stanowiłoby to wyrównanie ich najlepszego wyniku sprzed dwóch sezonów, chociaż wtedy mieli na swoim koncie 14 punktów, a już teraz mają ich 15. Tym samym to może być ich najlepszy sezon w Nocnej Lidze i choć w tej beczce miodu jest też sporo goryczki, to sami jesteśmy ciekawi, czy mimo oczywistego niedosytu, również uznają go za swój największy sukces w naszych rozgrywkach.

Całkiem dużo emocji przyniósł za to kolejny mecz z 10 lutego. Teoretycznie Mocna Ekipa powinna dość spokojnie rozprawić się z Semolą, lecz okoliczności sprawiły, że ten mecz jawił się jako dość duże wyzwanie dla Michała Zimolużyńskiego i spółki. Chodziło oczywiście o skład, bo faworyci musieli sobie radzić bez nominalnego bramkarza oraz Krzyśka Czarnoty, Szymona Tomaszewskiego czy wykartkowanego Michała Lalaka. Natomiast mieli trochę szczęścia, bo po drugiej stronie boiska frekwencja też najwyższa nie była. Krzysiek Jędrasik stracił praktycznie cały „przód”, bo na placu nie zobaczyliśmy Pawła Bąbla oraz przede wszystkim Patryka Szrajdera, a brakowało również Rafała Jermaka. Dlatego byliśmy ciekawi, jak to się wszystko poukłada, tym bardziej, że już w 3. minucie gola dla Semoli zanotował Kazik Grotte. Odpowiedź Mocnej Ekipy była jednak błyskawiczna, gdy pełniący funkcję bramkarza w obozie faworytów Michał Zimolużyński popisał się pięknym strzałem z dystansu i zaskoczył swojego vis-a-vis. Mimo straconego gola, start meczu w wykonaniu Semoli był obiecujący i dawał nadzieję, że to wcale nie musi się skończyć porażką. Nie zmienił tego gol Mateusza Derlatki, bo ekipa z Ursusa udzieliła szybciutkiej riposty i znów mieliśmy remis. W końcówce pierwszej połowy Mocna Ekipa miała okazję, by ponownie dysponować golem zapasu, lecz swoją szansę zmarnował Mateusz Derlatka, i po 20 minutach rywalizacji rezultat brzmiał 2:2. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że druga połowa nie będzie już tak emocjonująca. Wszystko rozstrzygnęło się bardzo szybko, bo faworyci potrzebowali zaledwie 6 minut, by zanotować trzy trafienia z rzędu. I przy każdym palce maczał Mariusz Horych. Najpierw rozpoczął akcję, którą skończył Robert Kusina, a kolejne dwa gole zdobył sam, w tym jednego w swoim stylu, gdzie mając przeciwnika na plecach, wykorzystał swoją siłę fizyczną, odwrócił się w stronę bramki i uderzył nie do obrony. Semola nie znalazła odpowiedzi na te bramki i choć chęci nie można jej odmówić, to rywale trzymali ich na dystans i nie pozwolili, by podopieczni Krzyśka Jędrasika mogli zyskać chociaż chwilową nadzieję, że coś mogą jeszcze tutaj ugrać. Wynik już swojej postaci nie zmienił i Mocną Ekipę dzieli już tylko jeden krok od wywalczenia promocji do 3. ligi. Wygrana nad WKS, bez względu na wynik potyczki ProBramu z Faludżą, pozwoli na zajęcie jednego z dwóch czołowych miejsc w tabeli. A może się nawet zdarzyć tak, że da tytuł, aczkolwiek na to chyba nikt w tym zespole nie liczy, bo ProBram nie będzie w meczu o wszystko faworytem. Nadzieja umiera jednak ostatnia. Co do Semoli, to ona powalczy już tylko o 6. pozycję i zakładając, że gra z Dzierżążnią, powinna zrobić, co do niej należy. I choć na podsumowania przyjdzie jeszcze czas, trudno nie odnieść wrażenia, że patrząc na potencjał drużyny, to chyba ich najsłabszy sezon w NLH. A jeśli potkną się w starciu z Dzierżążnią, wątpliwości co do tego nie będzie już żadnych.

Pod koniec sezonu relacji z meczów nie pisze się już tak lekko jak na początku, ale ekipa Newer Giw Ap ponownie zadbała o to, by akapit o jej spotkaniu był wyjątkowo krótki. Wynik 1:15 przeciwko ProBram mówi sam za siebie – tu nie trzeba wielu słów, by domyślić się, jak wyglądał ten mecz. Trochę jesteśmy tym zaskoczeni, bo myśleliśmy, że miejscowi wyleczyli się już z pogromów, a jednak przeciwko ProBramowi zagrali być może najsłabsze spotkanie w całym sezonie, nie licząc tego pierwszego z Faludżą, bo debiut zawsze rządzi się swoimi prawami. Wpływ na takie lanie na pewno miały spore nieobecności – brakowało choćby Tomka Maruszewskiego czy Sebastiana Łapińskiego, natomiast była to dobra okazja dla tych, którzy grają trochę rzadziej. Nie wydaje się jednak, by któryś z nich wykorzystał swoją okazję, może poza Patrykiem Wendorffem, który zdobył jedynego gola dla ekipy Daniela Balona. Cóż, trzeba o tym spotkaniu jak najszybciej zapomnieć i skupić się na Jodze Finito, czyli ostatniej szansie na godne pożegnanie się z 4. ligą. Jeśli chodzi o ProBram, to mimo nieobecności wielu graczy z podstawowego składu, wygrana przyszła bardzo łatwo. Dzięki temu swój dorobek strzelecki mógł podkręcić Norbert Grzymała, aczkolwiek niespecjalnie mu się to udało. I wydaje się, że podobnie będzie, jeśli chodzi o kwestię promocji. Jeżeli bowiem założymy, że w ostatniej kolejce Mocna Ekipa wygra z WKS, to ProBram nawet przy zwycięstwie z Faludżą musiałby to okrasić odpowiednią różnicą bramek, by liczyć się w walce o awans. Wszystko dlatego, że w sytuacji, gdy trzy drużyny mają tyle samo punktów, dojdzie do małej tabeli, a tam ProBram wygląda najsłabiej, w wyniku porażki 1:9 z Mocną Ekipą. Według naszych wstępnych wyliczeń, podopieczni Kamila Zbrzeźniaka musieliby wygrać różnicą 5 bramek, by zająć 2. miejsce w tabeli. Już sama wygrana będzie nie lada sztuką, biorąc pod uwagę formę Faludży, a co dopiero wygrać tak wysoko. Dlatego może się okazać, że ProBram bardziej niż dla siebie, będzie grał dla Mocnej Ekipy, bo jakikolwiek triumf da mistrzostwo właśnie zespołowi Michała Zimolużyńskiego. To wszystko jest trochę skomplikowane, natomiast my mamy nadzieję przede wszystkim na to, że ProBram przyjedzie pełnym składem i bez względu na to, co mu wygrana da lub nie, będzie o nią walczył ze wszystkich sił. Zwłaszcza że sam fakt pokonania niepokonanego powinien być wystarczająco nobilitujący.

Retransmisję wszystkich spotkań czwartej ligi (z komentarzem) można obejrzeć poniżej. Video jest dostępne w jakości HD. Wystarczy że kołowrotkiem ustawicie opcję 1080p60 HD i będziecie mogli cieszyć wzrok najwyższej jakości obrazem. Za każdą subskrypcję czy polubienie materiału na stronie YouTube - z góry dziękujemy! Jednocześnie prosimy Was o weryfikację statystyk z Waszych meczów - jeśli znajdziecie jakiś błąd, to prosimy o jak najszybszą informację.

Komentarze użytkowników: