fot. © www.nocnaligahalowa.pl

Opis i retransmisja 2.kolejki 1.ligi!

15 grudnia 2025, 03:00  |  Kategoria: Ogólna  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Cztery mecze, a nie pięć – to jedna okazja mniej do większej dawki emocji. Ale akurat w ostatni czwartek to, co obejrzeliśmy w 1. lidze, absolutnie nas usatysfakcjonowało.

Już pierwszy mecz, mimo że jasne było, kto jest faworytem, wcale nie okazał się takim, jakim miał być. Łabędzie na Detoxie, co prawda znów grające bez Adriana Raczkowskiego, a dodatkowo bez Rafała, ale za to z Kacprem Lachowiczem, solidnie postawiły się ekipie AGD Marking. Skąd taka zmiana względem poprzedniej kolejki, gdzie drużyna Maćka Pietrzyka zagrała po prostu słabo? Wiele zmienił energetyczny początek spotkania, po którym Detox prowadził już 2:0. Najpierw Marcin Czesuch huknął z bezpańskiej piłki nie do obrony, a potem podanie tego zawodnika w kontrze świetnie wykończył wspomniany Kacper Lachowicz i zrobiło się 2:0. Od tego momentu Łabędzie trochę się wycofały, z kolei ekipa AGD za wszelką cenę próbowała wrócić do gry. I trzeba powiedzieć, że stworzyła sobie wiele doskonałych okazji, by wynik szybko odwrócić. Były strzały w obramowanie bramki, czasami rywale ratowali się wybiciem piłki z linii, świetnie bronił też Kamil Kajetaniak i powoli zaczęliśmy się zastanawiać, czy Marking cokolwiek w pierwszej połowie ugra. Na szczęście dla nich, tuż przed końcem Marcin Jadczak przytomnie wykorzystał podanie od Kacpra Banaszka i połowa strat została nadrobiona.

Druga odsłona wyglądała podobnie, aczkolwiek Łabędzie od czasu do czasu potrafiły się odgryźć. Mimo to procent posiadania piłki był zdecydowanie po stronie faworytów, co w 31. minucie poskutkowało wreszcie golem wyrównującym. To być może trochę uśpiło AGD, które chwilę później nie zablokowało podania Kamila Kajetaniaka do Kuby Piotrzkowicza, a ten w stykowej sytuacji okazał się sprytniejszy od golkipera Markingu, Szymona Knapa, i przywrócił Łabędzie na prowadzenie. Tym samym faworyci musieli już użyć najbardziej logicznego środka w takich okolicznościach, czyli gry z lotnym bramkarzem. W tę rolę skutecznie wcielił się Kuba Skotnicki i po klepce całego zespołu, w 36. minucie, plasowanym strzałem Dominik Sobieraj doprowadził do kolejnego remisu. Nikt jednak z takiego faktu nie był zadowolony. AGD walczyło, by strzelić jeszcze jedną bramkę, ale to nie był ich dzień pod względem skuteczności. I zamiast pewnych trzech punktów został tylko jeden. Trudno się jednak do czegokolwiek przyczepić w ich grze. Jak już strzelali gole, to naprawdę ładne, okazji mieli wiele, natomiast brakowało trochę szczęścia. To wszystko powoduje, że ich sytuacja na starcie sezonu robi się trudna. Bardziej zadowolone z remisu były natomiast Łabędzie. Owszem, piorunujący początek spowodował, że można było powalczyć o coś więcej, ale potem zbyt głęboko cofnęły się w okolice własnego pola karnego. Mimo to determinacja, którą pokazały, była na zupełnie innym poziomie niż ta sprzed tygodnia. Dlatego trzeba je pochwalić – bo gdy jest słabo, to piszemy, że jest słabo. Ale tutaj te Łabędzie wreszcie dało się oglądać.

Paradoksalnie mniejszy dreszczyk emocji towarzyszył nam przy okazji spotkania, które powinno od dramaturgii aż kipieć. Tak przynajmniej zakładaliśmy, że konfrontacja Al-Maru z Burgerami Nocą, po tym, co te ekipy pokazały na inaugurację, może być nawet przedwczesnym finałem sezonu. Szkoda było jedynie tego, że w obozie Burgerów zabrakło ich najlepszego zawodnika w starciu z Wesołą, czyli Piotrka Bobera. Marcin Rychta takich problemów nie miał i poza Adrianem Banaszkiem dojechali wszyscy kluczowi gracze, a między słupkami, zamiast Maćka Soboty, stanął Mateusz Baj. Początek meczu przyniósł nam tylko jednego gola, ale za to bardzo efektownego. Były gracz Al-Maru, Patryk Czajka, podpisał się pięknym, nieszablonowym podaniem do Mateusza Muszyńskiego, który wbiegł do akcji w tempo i nie dał szans Mateuszowi Bajowi. Oczywiście wielkiej radości też nie okazywał, jako kolejny były gracz drużyny z Wołomina. W głowach zawodników Burgerów było pewnie, by pójść po kolejne trafienia i – podobnie jak z Wesołą – szybko wybić Al-Marowi z głowy marzenia o czymkolwiek. To się jednak nie udało. Co więcej, w miarę rozwoju sytuacji Al-Mar robił się coraz groźniejszy, aż wreszcie w 12. minucie Mateusz Adamski, po asyście Rafała Błońskiego, wyrównał. I to okazało się początkiem kłopotów Burgerów. Za chwilę dobrze rozegrany rzut rożny Al-Maru dał tej ekipie prowadzenie, a potem prosty błąd w rozegraniu nominalnych gości przyczynił się do utraty gola na 1:3. Burgery miały problem, by w obronie stać blisko swoich przeciwników, co jeszcze przed gwizdkiem zapraszającym na przerwę wykorzystał Dominik Ołdak. 4:1? Takiego wyniku się tutaj nie spodziewaliśmy.

Sytuacja przegrywających zrobiła się jeszcze gorsza po przerwie, gdy Damian Bąk ośmieszył ich po raz kolejny. Tutaj trzeba już było liczyć na cud i w pewnym momencie nastąpiła taka sekwencja zdarzeń, że można było się zastanawiać, czy faktycznie nie dojdzie do remontady. Najpierw gola na 2:5 zanotował Patryk Czajka, potem fatalne pudło na pustą bramkę zaliczył napastnik Al-Maru Mateusz Adamski, aż wreszcie zamiast 2:6 zrobiło się 3:5, gdy dystans do prowadzących zmniejszył Piotrek Jankowski. Ale na więcej ekipa z Wołomina już nie pozwoliła. Co prawda Patryk Czajka miał jeszcze jedną dobrą okazję, lecz to i tak byłoby za mało, by coś tutaj wskórać, a równo z końcową syreną wynik na 6:3 ustalił Rafał Polakowski. Tym samym wielkie Burgery – a przynajmniej tak kazał o nich mówić Mateusz Muszyński po starciu z Wesołą – tym razem nie nawiązały do wyniku i gry sprzed tygodnia. Czynników było kilka. Brak Piotrka Bobera na pewno był odczuwalny, ale według nas zawiodła defensywa, która grała po prostu za miękko i za daleko od przeciwników. Na nasze oko nie należy jednak ani przesadnie gloryfikować wygranej z aktualnym mistrzem, ani też dramatyzować po porażce z Al-Marem. Prawda o Burgerach leży gdzieś pośrodku, ale to wciąż będzie ekipa groźna dla najlepszych. Natomiast Al-Mar pokazał w tym starciu dużą solidność i skuteczność. Perfekcyjnie potrafił też wyczuć moment, gdy rywal wykazuje słabość i właśnie pod koniec pierwszej połowy w praktyce zapewnił sobie całą pulę. No i pięknie – dwa mecze, dwa zwycięstwa. Ale żeby nie było tak różowo – przed rokiem chłopaki sezon zaczęli równie imponująco. Teraz trzeba zrobić wszystko, by na dobrym starcie się nie skończyło.

Gdy wysyłaliśmy kursy do BETFAN na mecz Gold-Dentu z Wesołą, zdawaliśmy sobie sprawę, że pewnie i tak niewiele osób postawi na tych pierwszych. Owszem, Wesoła kiepsko zaprezentowała się z Burgerami, ale właśnie dlatego nikt raczej nie zakładał, że może potknąć się po raz drugi z rzędu, bo to mogłoby mieć fatalne konsekwencje. Dentyści, mimo że nawet z AbyDoPrzodu nie byli zespołem dużo gorszym, to jednak zwykle w starciach z potentatami muszą uznawać wyższość drugiej strony. No i gdy zobaczyliśmy, że po stronie Wesołej przyjechał świeżo upieczony mistrz świata socca Karol Bienias, że jest Daniel Matwiejczyk, Janek Skotnicki, to cóż mogliśmy powiedzieć – że będzie jak zwykle. Nawet gdy w 8. minucie Przemek Przychodzeń zdobył gola dla ekipy z Wołomina, nie wyobrażaliśmy sobie, że Gold-Dent mógłby pójść za ciosem. No ale ten mecz Wesołej totalnie się nie układał. Trochę tego nie przyjmowaliśmy do wiadomości, cały czas oczekując, że wystarczy dosłownie moment i ten zespół zacznie grać swoje i odstawi rywala na dobre. Ten moment jednak nie nadchodził. Co więcej, zaczęły się przytrafiać proste błędy, nawet mistrzowi świata, i po jednym z nich najpierw pudło na pustą bramkę zaliczył Przemek Przychodzeń, ale kolejna pomyłka Karola Bieniasa spotkała się już z karą, a gola zdobył Łukasz Sawicz. Wynik 2:0, ku zdumieniu chyba wszystkich, utrzymał się do końca pierwszej połowy, a po niej – dosłownie w jednej z pierwszych akcji – Przemek Przychodzeń huknął tak, że Bartek Gwóźdź mógł tylko patrzeć, jak piłka ląduje w siatce. 3:0!! Za chwilę żółtą kartkę zobaczył Janek Dźwigała i ekipa Przemka Tucina mogła mieć już cztery gole przewagi, a w kolejnych fragmentach dysponowała co najmniej dwukrotnie pustą bramką, do której jednak nie potrafiła zmieścić piłki. Wesoła balansowała po bardzo cienkiej linie i cały czas szukała optymalnego ustawienia. Rotowała lotnymi bramkarzami, zawodnikami z pola, ale w końcu zdobyła pierwszą bramkę i zaczęła iść po kolejne.

Obudził się Karol Bienias, który chwilę po wejściu na parkiet zaliczył dwa gole i wszystko powoli zaczynało wracać do normy. Gold-Dent musiał czuć, że wielka szansa ucieka z rąk, chociaż remis wciąż był tutaj wynikiem, którym absolutnie nie wolno było pogardzić. Rezultat 3:3 utrzymał się aż do 39. minuty. Chwilę wcześniej żółtą kartkę za obronę strzału ręką obejrzał Przemek Tucin i teraz to Wesoła miała 120 sekund, by wykorzystać przewagę liczebną. I zrobiła to. Dawid Brewczyński wypuścił w bój Janka Dźwigałę, a ten w swoim stylu pokonał Czarka Dudę. Dentyści rzucili się jeszcze do walki o punkt i chociaż w polu karnym Wesołej było gorąco, to wynik nie uległ już zmianie. I chyba z perspektywy każdego postronnego widać było, że to, co się wydarzyło, nie do końca można nazwać sprawiedliwym rozstrzygnięciem. Gold-Dent grał dobrze, mądrze i skutecznie i gdyby docisnął śrubę, a była taka okazja, to dziś miałby na rozkładzie obrońców tytułu. Z jednej strony Przemek Tucin może się cieszyć z gry swoich podopiecznych, ale na pewno jest ogromny żal, że nie udało się tego podstemplować nawet punktem. Punktem, na który zasłużyli. Co do Wesołej – na pewno mają świadomość, że się tutaj prześlizgnęli. Dalecy jesteśmy od stwierdzeń, że zlekceważyli przeciwnika, że im się nie chciało, że grali tak, jakby wszystko miało przyjść samo. To byłoby nie fair wobec Gold-Dentu. Im po prostu nie szło, ale gdy przyszedł ostatni dzwonek, by wziąć się w garść, zrobili swoje. Dlatego, chociaż wiele ekip prezentuje się na razie lepiej, jest w nas przeświadczenie, że gdy znów trzeba będzie stanąć na wysokości zadania, oni dadzą radę. A najbliższy test tych słów już w najbliższy czwartek, gdzie ich rywalem będzie…

...AbyDoPrzodu. Zespół z Duczek w swoim spotkaniu nie musiał się zbytnio przemęczać i bardzo spokojnie wypunktował Kartonat. Myśleliśmy, że ci drudzy, po wyszarpaniu punktów z gardła AGD Marking, zaprezentują się tutaj z lepszej strony, ale to były tylko mrzonki. Pozbawieni Piotrka Jamroża grali bardzo słabo w defensywie, a ich katem był m.in. ich były zawodnik – Karol Sochocki, który strzelanie w tym meczu rozpoczął już w 4. minucie. Lada moment zrobiło się 2:0 i można było pomyśleć, że Kartonat robi to specjalnie, bo jak pokazał poprzedni mecz, oni dopiero przy dwóch bramkach różnicy biorą się do roboty. No ale niestety – zaraz zrobiło się 0:3, potem Madiyar Seiduali wlał odrobinę nadziei golem na 1:3, ale końcówka pierwszej połowy to już była deklasacja i finalnie po 20 minutach gry wynik brzmiał 7:2. Faworyci byli zdecydowanie lepsi, łatwo zdobywali teren, gładko dochodzili do sytuacji strzeleckich i w drugiej połowie zafundowali swoim oponentom dwucyfrówkę. W końcówce stracili co prawda dwa gole, jednak nie miało to większego znaczenia, a wynik 10:4 mówi wszystko o tym spotkaniu.

Z jednej strony szkoda, że na tym poziomie rozgrywek wciąż mamy do czynienia z meczami, które elicie po prostu nie przystoją. Tutaj oczekujemy prawdziwych bitew, starć na ostrzu noża, a zamiast tego dostajemy piłkarski zakalec, gdzie już po kwadransie wiemy, jak to się wszystko skończy. Z drugiej strony wiemy, że Kartonat tworzy się na nowo, że potrzeba czasu, że będą takie mecze jak ten z AGD, ale też takie jak w ostatni czwartek. Nie dziwimy się jednak Karolowi Sochockiemu, że nie chciał już czekać. I jeśli zastanawialiśmy się, jakie mogły być powody, dla których odszedł z Kartonatu do AbyDoPrzodu, to lepszej odpowiedzi niż przebieg tego spotkania nie mogliśmy otrzymać.

Retransmisję wszystkich spotkań pierwszej ligi (z komentarzem) można obejrzeć poniżej. Video jest dostępne w jakości HD. Wystarczy że kołowrotkiem ustawicie opcję 1080p60 HD i będziecie mogli cieszyć wzrok najwyższej jakości obrazem. Za każdą subskrypcję czy polubienie materiału na stronie YouTube - z góry dziękujemy! Jednocześnie prosimy Was o weryfikację statystyk z Waszych meczów - jeśli znajdziecie jakiś błąd, to prosimy o jak najszybszą informację.

Komentarze użytkowników: