fot. © Nocna Liga Halowa

2 LIGA - Dar-Mar i Progresso z kolejnymi awansami?

8 grudnia 2018, 19:27  |  Kategoria: Ogólna  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Fil-Pol i WLSP tak zdominowały w jedenastej edycji zmagania drugiej ligi, że reszta ekip walczyła tylko o trzecie miejsce. Czy to samo uczynią teraz Dar-Mar i Progresso?

Dla dramaturgii rozgrywek zdecydowanie lepiej jest, gdy o złoto rywalizuje kilka teamów. I przynajmniej na tę chwilę wydaje się, że tak właśnie będzie na zapleczu naszej elity, bo chociaż zespoły wymienione w tytule wyglądają na faworytów, to szczerze mówiąc nie widzimy nikogo, z kim mogłyby sobie poradzić w sposób szybki, lekki i przyjemny. Wiadomo, że pewnie i takie mecze się przytrafią, ale będzie też wiele takich, gdzie wynik zdecyduje się w ostatnim strzale. Czas przyjrzeć się lepiej uczestnikom drugiej ligi, która mamy nadzieję, że za rok wprowadzi do Ekstraklasy dwóch klasowych reprezentantów.

JSJ DEVELOPMENT

Brązowi medaliści poprzedniego sezonu drugiej ligi. I przy okazji drużyna, która nie popisała się na turnieju NLH CUP, przyjeżdżając na swoją grupę w sile... trzech osób. Ale ok – puszczamy to w niepamięć i liczymy, że Deweloperzy – a szczególnie ich kapitan – wyciągną z tej sytuacji wnioski. Co do składu na kolejny sezon, to nic wielkiego się tutaj nie wydarzyło – dwóch zawodników odeszło, trzech przyszło, ale pewien znak zapytania trzeba postawić przy Bartku Siuchcie i Kubie Birku. Obydwaj doznali ostatnio kontuzji, które wykluczyły ich z gry na dłuższy okres, jednak mamy nadzieję, że na przestrzeni tego sezonu (prędzej lub później) wspomogą swoją drużynę. O co JSJ będzie walczyć? Po ubiegłorocznym sukcesie (bo tak trzeba nazwać miejsce na podium) apetyty są pewnie duże i chłopaki liczą na to, że uda im się wywalczyć awans. Teoretycznie w pierwszej lidze mogli zagrać już teraz, ale woleli dostać się tam przez salon, a nie kuchennymi drzwiami. Podoba nam się to podejście i zobaczymy jak zweryfikuje je życie.

MK-BUD WOŁOMIN

Pewnie wiele osób zastanawia się, co w drugiej lidze robi MK-BUD. Ten zespół przez kilka sezonów nie był w stanie uzyskać promocji z trzeciej ligi, lecz z racji dużej reorganizacji rozgrywek, znalazł się w miejscu, o które przez te wszystkie lata tak heroicznie walczył. Mimo to nie boimy się tej decyzji – podopieczni Kacpra Kraszewskiego to zespół zgrany, na którego grę zawsze przyjemnie się patrzy, a teraz dodatkowo wzmocnił go Kamil Śliwowski, który był królem asyst poprzedniego sezonu, więc ambicje są tutaj spore. Zresztą – najwyższa pora by odpiąć od siebie łatkę ekipy, która "gra jak nigdy, a przegrywa jak zawsze", a właśnie tak to wyglądało, gdy Budowlani rywalizowali z najlepszymi zespołami na danym szczeblu rozgrywkowym. Liczymy, że to będzie ich przełomowy sezon, który wreszcie nie skończy się dla nich już po kilku pierwszych spotkaniach.

FC ANTYKWARIAT

W Antykwariacie, jak sama nazwa wskazuje – po staremu. Zespół, który w minionej edycji miał czelność postawić się Dar-Marowi i Progresso, teraz dokonał delikatnych korekt, oddając choćby Mateusza Grochowskiego, a nie widzimy również Mateusza Parady. Pojawili się za to dobrze znani z zielonkowskich ósemek – Sebastian Płócienniczak, Darek Rosłon czy Adam Socha, jednak zdecydowanie najważniejsze jest to, że zespołu nie opuścił Paweł Madej. To na tym zawodniku opierała się gra Antykwariatu w poprzednim sezonie i teraz również w ciemno można zaryzykować, że przynajmniej kilkanaście bramek dorzuci on do swojego bogatego, nocnoligowego dorobku. Tyle że rok temu wystarczyło to do „tylko i aż” trzeciego miejsca w trzeciej lidze. Teraz, by liczyć na coś więcej, trzeba odciążyć swojego najlepszego napastnika i obowiązek zdobywania goli rozłożyć na kilka osób. Tym bardziej, że wystarczy jakiś uraz lub inna okoliczność, która wykluczy Pawła z gry i zrobi się problem. A wtedy nie ma co marzyć o miejscu w górnej połowie tabeli.

PROGRESSO RADZYMIN

Podobnych kłopotów co wyżej raczej nie uświadczymy w Progresso. Tutaj mamy bowiem do czynienia z zespołem bez wyraźnego lidera i bez względu na kto przyjedzie na mecz, drużyna i tak będzie bardzo groźna. Obóz Adriana Płócienniczaka za zadanie na pewno wziął sobie awans do elity, a ponieważ wielu graczy z obecnego składu już kiedyś grało w naszej Ekstraklasie, to w tym przypadku nie możemy mówić o braniu sobie za cel czegoś niemożliwego do realizacji. Ten sezon może być dla Progresso wyjątkowy też z innego powodu – jednym z ligowych rywali będzie bowiem AGD Marking, a więc zespół pod którego szyldem Bartek Balcer czy Radek Gajewski przed kilkoma laty zdobywali w Zielonce tytuł wicemistrzów rozgrywek. Tutaj nikt nikomu nie odpuści, chociaż skupianie się na jednym spotkaniu nie będzie dobrym pomysłem. Swoją uwagę należy bowiem rozproszyć na wszystkie mecze po równo, bo przy tak wyrównanej stawce wystarczy jedna wpadka, by zniweczyć wysiłek całych trzech miesięcy.

DAR-MAR KOBYŁKA

Nie będzie chyba żadną wielką tajemnicą jeśli zdradzimy, że Dar-Mar podpytywał nas o udział nawet w pierwszej lidze. Było to zresztą zrozumiałe, bo potencjał ekipy z Kobyłki jest ogromny i jeśli się okaże, że Norbert Kucharczyk i spółka wygrają w cuglach zmagania zaplecza elity, to będzie można mówić o straconym roku. My jednak nie przesądzalibyśmy, że tak właśnie się stanie. Owszem – po dojściu Dominika Ołdaka i Marcina Krucza Dar-Mar jest jeszcze silniejszy niż był, ale to powoduje też większą presję. Oni w każdym meczu MUSZĄ, podczas gdy rywale jedynie MOGĄ. A pamiętajmy, że przed rokiem Dar-Mar został sprowadzony na łopatki przez Multi-Medikę i jest to pewien sygnał dla innych uczestników drugiego poziomu, że przy konsekwentnej grze, jest szansa by wyszarpać faworytom punkty. Czas pokaże, ilu z nich faktycznie taki poziom zaprezentuje.

AGD MARKING SŁUPNO

Powrót do Nocnej Ligi po kilku sezonach przerwy. Cóż – każdemu trzeba dać drugą szansę i mamy nadzieję, że zespół Marcina Markowicza wykorzysta ją właściwie. Piłkarsko nie boimy się o tę drużynę wcale – gdyby nie głupio przegrany mecz z Ormedem, AGD byłoby w najlepszej ósemce naszego grudniowego turnieju, co już o czymś świadczy. Widzimy zresztą nazwiska jakie przysłał nam prezes Markingu i przypadkowych gości tam nie ma – Mariusz Rutkowski, Kamil Wróbel, Rafał Kreduszyński (który kapitalnie prezentował się w NLH CUP między słupkami), a nie brakuje też Huberta Błędowskiego czy znanego z gry Wichrze Kobyłka Pawła Wernio. Oby tylko tych „grzybków w barszczu” nie było za dużo. Przy takiej liczbie klasowych zawodników trzeba to będzie umiejętnie poukładać i zobaczymy czy zespołowi się to uda. Jeśli bowiem mielibyśmy się czegoś na miejscu AGD obawiać, to wewnętrznych problemów, bo tutaj nie będzie łatwo powiedzieć komuś że zacznie z ławki lub że na parkiecie spędzi jedynie kilka minut...

RYŃSCY DEVELOPMENT

Ryńscy już dawno nie mieli w NLH spokojnego sezonu. Zawsze uwikłani w walkę o uniknięcie spadku, która powoduje, że ich losy zwykle są rozstrzygane w ostatniej lub przedostatniej kolejce. Raczej nie zapowiada się, by w tej kwestii cokolwiek się zmieniło, chociaż bardzo dobrą informacją dla Deweloperów jest to, że do gry wraca Sebastian Ryński. Oby tylko rozegrał pełny sezon, a na pewno kilka bramek do worka dorzuci. Ogólnie Ryńscy to zespół bez większych gwiazd, ale ekipa z którą według powszechnej opinii gra się ciężko. Przekonała się o tym Lambada, która przed rokiem miała ten zespół rozbić w pył, zapewniając sobie przy tym trzecie miejsce, a sama została rozgromiona. Tamto spotkanie trochę też uwypukliło potencjał, jaki drzemie w zespole z Marek, który jednak rzadko bywa w pełni wykorzystywany. Najbliższa przyszłość pokaże, czy tak będzie nadal, czy może wreszcie uda się chłopakom na tyle dobrze wejść w sezon, że mecze mniej więcej od 5 do 9 kolejki, nie będą dla nich spotkaniami o wszystko.

ŁABĘDZIE NA DETOXIE

Ponieważ Łabędzie zwykle grają dość wąskim składem, zawsze się zastanawiamy czy starczy im ludzi, by zebrać drużynę na kolejną edycję. Nie jest to zresztą jedyna przyczyna, która mogłaby przeważyć szalę, że ferajnie Maćka Pietrzyka mogłoby się odechcieć przyjeżdżać do Zielonki. Pierwszą podstawową byłaby oczywiście frustracja związana z zajmowanymi miejscami w poprzednich latach, gdzie Łabędzie grały bardzo ładnie dla oka, wielokrotnie biły na głowę swoich konkurentów w liczbie stwarzanych sytuacji stuprocentowych, a na końcu i tak przegrywały. Domyślamy się, że styl gry tej ekipy nie ulegnie zmianie, jakkolwiek przydałby się tam ktoś, kto by wreszcie zamieniał przynajmniej połowę okazji na bramki. To zapewniłoby Łabędziom kilka punktów w sezonie więcej, a zawsze było tak, że właśnie tych kilku brakowało w końcowym rozrachunku do podium. Oby to się zmieniło, bo jeśli ta edycja będzie przypominała poprzednią, cierpliwość przybyszom z Sulejówka i okolic, może się wreszcie skończyć.

ORMED ZIELONKA

Nie będziemy ukrywać – nasz opis znakomicie różniłby się w ocenie tego zespołu, gdybyśmy pisali go przed NLH CUP VI. Doszło tam bowiem do mega sensacji, gdyż miejscowi awansowali aż do półfinału i zmagania zakończyli ostatecznie na czwartym miejscu! Szacunek za ten wynik, który na pewno podniósł morale w drużynie, ale tym sukcesem nie można (i nawet nie trzeba) żyć wiecznie. Oczywiście – to był dobry prognostyk przed ligą, lecz tutaj przed drużyną Piotrka Dudzińskiego będą stawiane zupełnie inne wymagania i nie można w ciemno założyć, że rezultat będzie podobny do tego jak na turnieju. Dla samych zawodników ważnym było jednak uwierzyć, że przy dobrej organizacji są w stanie powalczyć z każdym przeciwnikiem, bez względu na jego klasę. Ta świadomość może się przydać, lecz tak jak napisaliśmy wyżej – bazowanie jedynie na niej, może się źle skończyć. Nie jest bowiem przypadkiem, że Ormed od wielu sezonów nie liczy się w walce o najwyższe cele. I to, że teraz będzie inaczej, trzeba traktować z odpowiednim dystansem.

TUBA JUNIORS

Dawni Bomba Boys w drugiej lidze znaleźli się trochę nie za swoje zasługi. Rok temu widzieliśmy w nich zespół z aspiracjami do walki o podium, ale pisaliśmy to głównie w oparciu o opinie na temat ich gry na dużym boisku. Na hali potrzebowali dużo czasu, by zaznajomić się z zaistniałymi warunkami, z tym jak trzeba tutaj grać i chociaż mieli kilka dobrych meczów, to nic wielkiego nie zawojowali. Teraz ma się to zmienić – kadra została uszczuplona o kilku graczy, przez co na parkiecie ma być więcej jakości a mniej przypadkowości. Musi być też więcej odpowiedzialności, choćby przy grze z lotnym bramkarzem, co nie zawsze kończyło się happy endem. Ale mając doświadczenie z poprzedniego sezonu i umiejętności, których tym chłopakom odmówić nie można, dawni Bombowi Chłopcy powinni być twardym orzechem do zgryzienia dla faworytów. Czego im i sobie – dla dobra rozgrywek – życzymy.

A jutro sprawdzimy co słychać u naszych pierwszoligowców. Czekamy na składy!

Komentarze użytkowników: