fot. © www.nocnaligahalowa.pl

Opis i retransmisja 8.kolejki 3.ligi!

25 lutego 2023, 16:50  |  Kategoria: Relacje  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Czasami narzekaliśmy na poziom meczów 3.ligi. Ale hitowe starcie między Squadrą a Góralami było jednym z najlepszych w całych rozgrywkach!

Swój zdecydowanie najlepszy mecz w sezonie mają też za sobą gracze Bad Boys. Im zwycięstwo nad Las Vegas było bardzo potrzebne, bo to był praktycznie ostatni dzwonek, by włączyć się do walki o utrzymanie. No ale wyżej stały szanse ekipy Grześka Dąbały, która przecież wygrała z Adrenaliną, postraszyła Ternovitsię, rozgromiła KSB, więc nie zwiastowaliśmy jej wielkich problemów ze Złymi Chłopcami. Tyle że Parano przyjechali na wtorkowe zmagania bez Piotrka Kwietnia i Tomka Skonecznego, a to oni w dużej mierze nadawali tempo akcjom Las Vegas w ostatnich meczach. No ale nawet bez nich zespół w granatowych koszulkach wydawał się mieć wszelkie atuty, by zapisać na swoje konto cenną wygraną. Tymczasem tutaj już po 11 minutach było 0:3. Kiepska gra, połączona z prostymi błędami bramkarza Roberta Leszczyńskiego, spowodowała że faworyci bardzo szybko zostali zmuszeni do odrabiania strat. I co najgorsze – wcale się nie zapowiadało, że ta sztuka może im się powieść, bo akcje w ataku po prostu się nie kleiły. Dopiero po upływie kwadransa gracze Vegas dopięli swego i za sprawą Michała Szukiela otworzyli swój dorobek bramkowy, ale co z tego, skoro za chwilę sami zaprzepaścili szansę, by dogonić oponenta. Najpierw żółtą kartkę obejrzał w ich obozie Krzysiek Pawelec, a potem kolejny błąd popełnił Robert Leszczyński, który za lekko podał piłkę do jednego ze swoich kolegów, z czego użytek zrobił Paweł Woźniak. Wynik 4:1 nie dawał jeszcze 100% gwarancji, że ekipa z Ostrówka wygra to spotkanie, natomiast gdy w 23 minucie zrobiło się 5:1, nie było już możliwości, aby Las Vegas cokolwiek z tego meczu wycisnęło. Tym bardziej, że gra nadal się nie poprawiała, z kolei Bad Boys grali bardzo skutecznie, jakby chcąc sobie powetować wszystkie wcześniejsze niepowodzenia, gdy to oni musieli przyjmować kolejne ciosy. W pewnym momencie było już 8:1, lecz ostatniego gola zdobył tutaj Krzysiek Pawelec, co zamknęło nam rezultat w stosunku 8:2. Bad Boys w dobrym stylu zgarnęli całą pulę i mimo, że nie uciekli ze strefy spadkowej, to ich sytuacja jest dużo lepsza, niż była po siódmej kolejce. Pytanie tylko czy skład jaki zagrał we wtorek uda się zebrać jeszcze chociaż z raz, bo są tutaj gracze, którzy mogli zagrać tylko ze względu na ferie. Bez nich perspektywa ogrania Adrenaliny czy Razem Ponad Promil nie będzie już tak optymistyczna, natomiast jesteśmy przekonani, że Bad Boys będą walczyć do końca bez względu na okoliczności. Co do Las Vegas, to chłopaki o tym spotkaniu muszą szybko zapomnieć. Źle ten mecz się dla nich zaczął i potem w żadnym momencie nie byli w stanie zagrać na swoim poziomie. To powoduje, że najbliższa konfrontacja z Promilem urasta do rangi kluczowej, jeśli chodzi o ich dalsze losy. Piłkarsko – nie licząc ostatniego meczu – to nie jest zespół na spadek, ale jeszcze jedna taka porażka jak z Bad Boys i zrobi się tutaj bardzo nerwowo.

W krytycznej sytuacji jeśli chodzi chodzi o zachowanie trzecioligowego bytu, znaleźli się za to Ryńscy. Deweloperzy w niezwykle ważnym dla końcowego układu tabeli spotkaniu przegrali 0:3 z Adrenaliną. Zacznijmy od tego, że dla obydwu zespołów to był trudny mecz ze względu na bardzo okrojone kadry. Jedni i drudzy mieli tylko po jednym rezerwowym, gdzie brakowało wielu ważnych zawodników, choćby Mateusza Morawskiego czy Roberta Śwista. W tych ciężkich warunkach lepiej poradzili sobie gracze z Ząbek. Ogólnie oglądaliśmy równe spotkanie, gdzie nie było dużo okazji podbramkowych, a zwłaszcza w pierwszej połowie obydwaj bramkarze nie mieli wiele pracy. W tej części padł tylko jeden gol – Kacper Waniowski wyłożył piłkę Markowi Kowalskiemu, a ten nie mógł nie wykorzystać takiej okazji i dał Adrenalinie prowadzenie. Ryńscy bardzo chcieli na to odpowiedzieć, lecz mieli jeden podstawowy problem. W ich ekipie do dogodnych sytuacji strzeleckich dochodził tylko Kamil Ryński, lecz kapitan Deweloperów nie miał swojego dnia. Najlepszą okazję ten gracz zmarnował w 29 minucie, gdzie wydawało się, że musi pokonać Karola Bieńczyka, a jednak stało się inaczej. No i to się zemściło – rozgrywający dobre zawody Kacper Waniowski w 32 minucie podwyższył prowadzenie Adrenaliny i teraz pozostawało już dowieźć ten wynik do samego końca. Ryńscy walili głową w mur, chyba już nie mieli wiary, że cokolwiek uda im się zmienić, a na domiar złego w 37 minucie popełnili błąd, a z ich niedogadania skorzystał wspomniany Kacper Waniowski i trzy punkty pojechały do Ząbek. Zasłużenie, bo Adrenalina wykazała się wyrachowaniem, skutecznością, no i różnicę zrobił autor dwóch goli Kacper Waniowski, który pod nieobecność Roberta Śwista był motorem napędowym większości akcji i najczęściej wyglądało to tak, że koledzy oddawali mu piłkę i wiedzieli, że on coś sensownego z nią zrobi. Po stronie Ryńskich zabrakło przeciwwagi dla tego gracza. Być może gdyby na mecz dojechał Mateusz Morawski, który jednak w połowie drogi musiał zawrócić, to wyglądałoby to inaczej. Jednak nie ma sensu dywagować. Ryńscy spadli na ostatnie miejsce w tabeli i mimo, że nadal wszystko mają w swoich nogach, to proces zbierania potrzebnych punktów muszą rozpocząć jak najszybciej, bo zostawianie wszystkiego na ostatnią kolejkę może być zgubne. Sytuacja Adrenaliny wygląda znacznie lepiej, natomiast dla własnego komfortu trzeba tutaj zdobyć jeszcze kilka „oczek”, by móc spać spokojnie. I najlepiej zrobić to już przeciwko Bad Boys, ale najważniejsze, że do tak ważnego meczu przystąpią bez noża na gardle, bo w takich warunkach nigdy nie gra się przyjemnie.

Teraz przechodzimy do hitu 8.kolejki trzeciej ligi. Oczywiście nie mieliśmy żadnej pewności, że konfrontacja Squadry z Góralami przyniesie tyle emocji, ile byśmy chcieli, natomiast pamiętaliśmy mecz tych ekip jeszcze w 4.lidze, gdzie wynik brzmiał 5:5, sędzia pokazał aż 8 żółtych kartek, więc była duża szansa, że to będzie hit nie tylko z nazwy. Górale na tę potyczkę przyjechali mocnym zestawieniem, gdzie co prawda brakowało Mateusza Mazurka, Bartka Górczyńskiego i Marcina Lacha, ale ci zawodnicy od których zależy najwięcej, zjawili się przy Łukasińskiego 1/3. Tego samego nie mogliśmy napisać o Squadrze, bo od razu rzuciła się w oczy nieobecność Michała Czarneckiego. Lecz ten zespół pokazał, że i bez niego potrafi sobie radzić, dlatego każde rozstrzygnięcie było tutaj realne. A zaczęło się od mocnego akcentu, bo już w 4 minucie wynik otworzył Daniel Matwiejczyk. Piłka po jego strzale zaliczyła jeszcze niewdzięczny rykoszet i nie pozwoliła na skuteczną interwencję Michałowi Sokołowskiemu. Squadra na odpowiedź potrzebowała 120 sekund – ładna, dwójkowa akcja na linii Kuba Cegiełka – Kuba Pawlak i ten drugi zdobywa gola wyrównującego. I mimo, że więcej goli w pierwszej połowie nie padło, to nie mogliśmy się podczas jej oglądania nudzić. Okazji było sporo, ekipa z Serocka zaliczyła dwa strzały w słupek, ale i Górale nie próżnowali, natomiast remis po 20 minutach był rezultatem sprawiedliwym. Druga odsłona rozpoczęła się z kolei podobnie jak pierwsza. Znów jako pierwsi bramkę zdobyli Górale, a konkretnie Kacper Smoderek. Tyle że Squadra tym razem nie była w stanie znaleźć na tego gola szybkiej riposty. Co więcej – w 27 minucie drużyna Patryka Jakubowskiego musiała sobie radzić w osłabieniu, po żółtej kartce dla Kuby Cegiełki. Górale nie wykorzystali jednak okazji, z kolei w 31 minucie mieli na swoim koncie kolejną szansę na podwyższenie stanu posiadania, lecz Marcin Makulec po ładnej indywidualnej akcji nie zdołał pokonać bramkarza rywali. Squadrze pozostawało coraz mniej czasu by wyrównać rachunki i wtedy przypomniał o sobie Kuba Czarnecki. Nie miał on w tym meczu wielu szans do tego momentu, jednak to właśnie po jego asyście swojego drugiego gola w spotkaniu zdobył Kuba Pawlak. Ale mylił się ten kto myślał, że tutaj remis kogokolwiek zadowoli. Tak naprawdę to mecz właśnie w samej końcówce nabrał rumieńców, bo obydwie strony robiły wszystko, by zadać śmiertelny cios konkurentowi. W 37 minucie Daniel Matwiejczyk trafił w słupek, w odpowiedzi Kuba Czarnecki miał 100 % okazję, ale zabrakło mu dosłownie pół metra, by zmieścić piłkę w siatce. Ostatnie słowo należało do Kacpra Smoderka, lecz Michał Sokołowski zachował czujność i nie pozwolił, by Squadra wracała do Serocka z niczym. Spotkanie zakończyło się więc sprawiedliwym podziałem punktów, który ani jednym ani drugim niczego w kontekście ich własnych celów nie odbiera. I to chyba najważniejsza informacja, jaka płynie z tego spotkania, dzięki czemu walka o mistrzostwo i miejsca premiowane awansem będzie jeszcze ciekawsza. Natomiast za ten mecz obydwu stronom należą się gratulacje. Bo to było jedno z takich spotkań, gdzie już jadąc do domu myślisz tylko o tym, by obejrzeć je jeszcze raz.

Podobnego stwierdzenia co wyżej nie możemy niestety użyć przy okazji następnego meczu. Batalia między Razem Ponad Promil a MR Geodezją okazała się niestety jednostronna, choć może nie tak bardzo, jak może na to wskazywać końcowy wynik. No ale byliśmy chyba na to gotowi, bo Łukasz Głażewski miał spore problemy z zebraniem składu i na wtorkowe granie chłopaków przyjechało tylko pięciu. Walka bez zmian z Geodetami, którzy akurat mieli sporo rezerwowych, jawiła się jako nie lada wyzwanie, tym bardziej że już w 3 minucie trzeba było gonić wynik, po tym jak pierwszego gola w spotkaniu zdobył Arek Major. Ale paradoksalnie – to trafienie zamiast nakręcić ekipę z Wołomina, by szybko wybić rywalom z głowy jakiekolwiek nadzieje, spowodowało że to konkurent przejął inicjatywę. I miał naprawdę wiele okazji, by doprowadzić do remisu, a może nawet do czegoś więcej. No ale nie od dziś wiemy, że Promil miewa problemy ze skutecznością i tutaj było podobnie. Natomiast symptomatycznym była sytuacja, gdzie po kolejnej szansie dla Promila, Błażej Kaim rozłożył ręce, jakby pytał swoich kolegów – Panowie, co to ma być? Przecież to chyba my powinniśmy atakować a nie się bronić? I kto wie, jak to wszystko wyglądałoby dalej, gdyby nie błąd w 17 minucie Łukasza Głażewskiego. Zamiast 1:1, zrobiło się 0:2, gdy golkiper RPP nie złapał dość łatwego strzału Maćka Makarowa. To był gwóźdź do trumny zawodników w żółtych koszulkach, z których trochę uszło powietrze. W końcówce pierwszej połowy stracili jeszcze jednego gola i stało się jasne, że druga połowa nie będzie z ich perspektywy walką o punkty, lecz walką o przetrwanie. Trzeba im oddać, że robili co mogli, stać ich było nawet na trafienie honorowe, które przy stanie 0:6 zainkasował Patryk Woźniak. No ale to byłoby na tyle. Geodeci wykorzystali swoją ogromną przewagę i wygrali spotkanie różnicą aż siedmiu trafień. Było to do przewidzenia i chyba nawet ten dobry fragment w pierwszej połowie Promila nie spowodował, że nagle widzieliśmy perspektywy na niespodziankę. Na tak wysoką przegraną pewnie nie zasłużyli, ale to i tak nie ma wielkiego znaczenia. Teraz trzeba już skumulować wszystkie siły i zebrać wszystkich najlepszych graczy na kolejną serię, bo może się okazać, że nawet pamiętna wygrana nad Góralami w niczym im nie pomoże, jeśli szybko nie wrócą na zwycięską ścieżkę. Geodeci awansowali z kolei na piąte miejsce, natomiast na gratulowanie sobie pozostania w lidze jest jeszcze za wcześnie. Ale nie da się też ukryć, że ich sytuacja, zwłaszcza w porównaniu z tym, co było na półmetku rozgrywek, jest naprawdę korzystna. I tego nie wolno już zaprzepaścić.

A na koniec wtorkowego wieczoru przeżyliśmy małe rozczarowanie. Nastawialiśmy się na to, że KSB Warszawa trochę uprzykrzy życie Ternovitsii, no ale na nadziejach się skończyło. A teoretycznie była ku temu okazja, bo ekipa Romana Shulzhenko nie przyjechała w składzie, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Brakowało najlepszego strzelca Volodymyra Hrydovyia, nie dojechał Oleg Liadrik i w tym upatrywaliśmy naprawdę dużej szansy dla chłopaków ze stolicy. No ale oni również mieli swoje problemy. Lekka kontuzja wykluczyła z gry Maćka Grabickiego, nie było też Mateusza Kepala, natomiast mimo wszystko wykluczaliśmy spotkanie do jednej bramki. No i początkowo nie byliśmy zawiedzeni, bo chociaż faworyci zgodnie z planem objęli prowadzenie, to Dominik Kopiec szybko wyrównał i długo utrzymywał się wynik 1:1. KSB mieli nawet szansę, by być o bramkę z przodu, lecz autor poprzedniego gola dla tej ekipy tym razem nie miał szczęścia i trafił piłką w słupek. Wtedy nikt jeszcze nie przypuszczał, że to będzie ostatni moment, w którym KSB będą mieli kontakt z rywalem. Ten zespół zupełnie przespał bowiem finałowe fragmenty pierwszej części spotkania i ze stanu 1:1 zrobiło się 1:4. Najpierw efektownego gola strzelił im Olexandr Rudchyk, a potem dwie niemal identyczne bramki zdobył duet Maksym Myshak – Serhii Romanovskyi i to niemal do zera stłamsiło nadzieję na jakiekolwiek emocje. Potwierdziła to druga połowa, gdzie Ternovitsia kontrolowała mecz i zupełnie nie dawała się rozwinąć przeciwnikom. Niewidoczny był Krystian Zbrzeski, silnych strzałów z dystansu nie było ze strony Piotrka Grabickiego, z kolei faworyci konsekwentnie powiększali swój dorobek i w 34 minucie prowadzili już 6:1! W ostatniej fazie meczu obydwie strony zanotowały po jednym trafieniu i Ternovitsia bez większych turbulencji dopisała do swojego konta kolejne trzy punkty. Z jednej strony być może mogliśmy się tego spodziewać, bo wiemy że KSB nie przepada za ekipami grającymi zdecydowanie i które są silne fizycznie. No ale liczyliśmy na dużo więcej, zwłaszcza że to jednak straty personalne po stronie Ternovitsii wydawały się większe. Mówi się trudno, KSB pozostało na czwartym miejscu w tabeli i zobaczymy czy uda im się tę pozycję obronić, co jak na debiutancki sezon i tak byłoby sukcesem. Natomiast Ternovitsia została samodzielnym liderem tabeli. I to co ważne co płynie z tego spotkania, to że nawet bez kilku podstawowych graczy, ten zespół wciąż prezentuje bardzo wysoki poziom. I jeżeli potwierdzi go również z Góralami, to już w najbliższy wtorek będzie mógł świętować pierwszy z celów na ten sezon – awans. A przy wpadce Squadry, może nawet coś więcej…

Retransmisję wszystkich spotkań trzeciej ligi (z komentarzem) można obejrzeć poniżej. Video jest dostępne w jakości HD. Wystarczy że kołowrotkiem ustawicie opcję 1080p60 HD i będziecie mogli cieszyć wzrok najwyższej jakości obrazem. Za każdą subskrypcję czy polubienie materiału na stronie YouTube - z góry dziękujemy! Jednocześnie prosimy Was o weryfikację statystyk z Waszych meczów - jeśli znajdziecie jakiś błąd, to prosimy o jak najszybszą informację.

Komentarze użytkowników: