fot. © www.nocnaligahalowa.pl

Wywiad z Kubą Bednarowiczem

30 grudnia 2018, 00:08  |  Kategoria: Wywiady  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Jeden z najlepszych, a zarazem najskromniejszych zawodników Nocnej Ligi. Gość, który lewą nogą potrafi wiązać krawaty i strach pomyśleć co jeszcze.

Kuba Bednarowicz przez wiele sezonów reprezentował barwy Białowieskiej. Był jej motorem napędowym, za co w dziewiątej edycji został uznany MVP pierwszej ligi. Gracz o niespożytych siłach, na którego umiejętnościach zawsze można polegać. Filar drużyny Nocnej Ligi, której odpadnięcie z Pucharu Polski kilka dni spędzało mu sen z powiek. Co porabia na co dzień? Czy długo zastanawiał się nad przyjęciem oferty Patryka Gall? Zapraszamy do lektury bardzo ciekawego wywiadu z zawodnikiem mareckiego In-Plusu!

Kuba początku tego sezonu halowego chyba nie mogłeś sobie lepiej wyobrazić. Triumf w NLH CUP, dwa zwycięstwa w dwunastej edycji, w tym jedno z Offsidem. Chyba jest nieźle, co? Spodziewałeś się, że to może tak dobrze wyglądać?

- Wiesz co, doświadczenie kilkunastoletnie nauczyło mnie by nie nastawiać się zbyt optymistycznie na sukcesy, bo życie pokazuje, że nic nie przychodzi łatwo. Jestem osobą, która za dużo nie oczekuje, dzięki czemu z sukcesów cieszę się podwójnie. Ale masz rację, końcówka tego roku zaczęła się wspaniale. Oby tak było i po nowym roku.

Przypomnijmy że przed sezonem zespół Białowieskiej opuścił szeregi NLH. To był dla Ciebie duży cios? I od razu Twoją pierwszą myślą było, że jeśli miałbyś gdziekolwiek przejść, to będzie to In-Plus?

- Białowieska zawsze będzie w moim sercu, mam duży sentyment do niej. Odkąd chłopaki przygarnęli mnie do swojego zespołu kilka lat temu, stawali się dla mnie jak bracia. Niestety los tak chciał, że wielu z nich złapało kontuzje, co spowodowało iż nie było zawodników do gry. Z chłopakami cały czas się przyjaźnimy, brakuje nam by wspólnie wybiec na boisko, ale może kiedyś... Cieszę się, że jestem kojarzony z tą drużyną, tym bardziej, że to dzięki niej jestem tu gdzie jestem. Z Patrykiem Gall utrzymywałem kontakt jeszcze przed rozpadnięciem się Białowieskiej. Kilka razy jeździłem z In-Plusem na pojedyncze turnieje. Gdy Patryk usłyszał o tym, że Białowieska może nie uczestniczyć w Zielonce, od razu się zapytał, czy nie chciałbym grać z nimi. Wtedy nie byłem do końca przekonany - teraz wiem, że był to dobry wybór.

A propos Twojej osoby – byłeś już najlepszym zawodnikiem 1.ligi, ostatnio MVP turnieju, Puchar Ligi także już kiedys wygrałeś. Wygląda na to, że do pełni szczęścia brakuje Ci tylko tytułu mistrzowskiego. Czy nawiązując do słynnego przemówienia Baracka Obamy, możesz powiedzieć „Yes, we can!”?

- Póki co wszystko idzie w dobrym kierunku. Gra w pierwszej kolejce nie była zbyt porywająca, lecz w drugiej pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony. Jeśli tak będziemy grać w każdym meczu to myślę, że jesteśmy w stanie wygrać ligę. Musimy z każdym meczem grać lepiej, tym bardziej, że czekają nas mecze ze Starą Gwardią, czy z Ostropolem.

A jak to było z Tobą i Twoją przygodą z piłką 11-osobową? Trenowałeś gdzieś? Bo nie oszukujmy się – wydaje się, że spokojnie ze swoimi umiejętnościami mógłbyś pokusić się o grę na konkretnym poziomie.

- Odkąd skończyłem 7 lat, tata zapisał mnie do drużyny SEMP Ursynów. To tam zakochałem się w piłce nożnej i to tam mnie nauczyli jak prosto kopnąć w piłkę. Zawsze grałem w rocznikach wyżej, bo mojego jeszcze nie było, ale nawet jak powstał, to już zostałem ze starszymi kolegami. Pamiętam te mecze gdzie grało się na boiskach, w których tylko w narożnikach była trawa, a na reszcie piach. Po kilku latach przeszedłem do Agrykoli Warszawa i tam do 19 roku życia trenowałem. W Agrykoli mieliśmy takie sukcesy jak kilkukrotne mistrzostwo Mazowsza, wice-mistrzostwo Polski, co pozwoliło nam na udział w mistrzostwach Europy. Po tym wszystkim udało mi się nawet pojechać na obóz wraz z Lechią Gdańsk, lecz ten kierunek nie wypalił. Może to i dobrze - wtedy nie mógłbym grać u Ciebie (śmiech).

No właśnie! Jak wspominasz tegoroczną przygodę drużyny NLH w Pucharze Polski? Grałeś od „deski do deski” w każdym spotkaniu i byłeś jego ważną częścią. Dobrze się czułeś w tym zespole?

- Czułem się bardzo dobrze, nie znałem wszystkich chłopaków, ale dogadywaliśmy się i mieliśmy jeden cel - zagrać na Narodowym (śmiech). Na pewno nie graliśmy na poziomie Ekstraklasy, widać było, że nie wszyscy mieli do czynienia z grą po 11, ale wielkie uznanie dla chłopaków, że doszliśmy tak daleko. Przed pierwszym meczem miałem wrażenie, że traktujemy to troszkę dla zabawy, ale po pierwszym gwizdku chłopaki pokazali jak im zależy i grali na 110% w każdym meczu. Myślę że w nowym sezonie pokażemy jeszcze więcej. Nauczeni doświadczeniem możemy zajść znacznie dalej.

Długo przeżywałeś bramkę na 3:4 z Agape? :)

- Wiedziałem, że o to zapytasz (śmiech). Tę sytuację mam ciągle w głowie - analizuję i gdybam co mogliśmy zrobić inaczej. Czasu się nie cofnie, ale jest to nauczka. Od wykonania mojego rzutu rożnego, który był fatalny (jakby to powiedział Kuchy) było tyle czasu by odebrać piłkę, sfaulować, wyłączyć światło na boisku, cokolwiek (śmiech). Niestety stało się jak się stało, chłopakowi wyszedł strzał życia i zakończył naszą przygodę z Pucharem. Nie możemy mieć do siebie pretensji, a powinniśmy być dumni, że tak daleko zaszliśmy.

Zgadza się. A być może tylko tak mi się wydaje, ale Twoimi najwierniejszymi kibicami są chyba rodzice, prawda? Z tego co się orientuje, byli na każdym meczu Pucharu Polski.

- Tak, to prawda. Rodzice złapali zajawkę chyba przez brata mamy, który grał w Gwardii Warszawa, później w Polonii. Tak się składa, że akurat grał z tatą kolegi z In-Plusu, Grzegorzem Szeligą. Od zawsze mi kibicują, jeździli ze mną na mecze od czasów gry w SEMPie Ursynów. Byli na każdym spotkaniu, nawet jak byłem na obozach to pojawiali się na sparingach, które były kilkaset kilometrów od Warszawy. Myślę, że wiedzą jak bardzo to było dla mnie ważne i dzięki nim mogłem grać w piłkę i robić to co kocham. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się im to wynagrodzić.

A co Kuba Bednarowicz porabia na co dzień?

- Aktualnie praca w firmie optycznej. Posiadamy swoje sklepy w Warszawie - Optique. Taka mini reklama (śmiech). Po pracy dziewczyna, znajomi, moje drugie hobby od niedawna – squash, ale także siłownia. Weekendami staram się zasiąść przed telewizorem i obejrzeć przynajmniej jeden mecz Premier League. Moja ulubiona liga.

Za reklamę Cię podliczymy ;) Ostatnie pytanie – w NLH grasz od kilku dobrych sezonów. Jak Ci się tu podoba i dlaczego bardzo? :)

- Haha, czy ja wiem, czy tak bardzo? Tak na poważnie, moim zdaniem poziom ligi jest na najwyższym pułapie. Z roku na rok jest coraz lepiej. Do perfekcji troszkę brakuje, ale myślę, że podciągniesz jeszcze niektóre aspekty. Dla mnie dużym plusem było zaangażowanie sędziów z Płocka do pierwszej ligi. Wprowadzają spokój na boisku i respekt. Nie zauważyłem już kłótni czy niesportowej gry. Widać, że chłopaki wiedzą, że nie mogą sobie na za dużo pozwolić. No ale nie będę Ci już tak prawił komplementów na temat ligi, bo bym musiał do jutra. Pamiętaj, nie zatrzymuj się i działaj by co roku było lepiej. Poza tym odbiję trochę piłeczkę i zapytam - co byś zrobił bez nas? Bez tych 40 drużyn by tej ligi nie było. Uważam, że te wszystkie zespoły i zawodnicy którzy w nich grają, tworzą razem z Tobą tę ligę. Dlatego brawa dla wszystkich!

Z tego miejsca chciałbym czytającym te słowa życzyć zdrowia i szczęścia w Nowym Roku. Niech przyniesie on wszystkim same sukcesy i pożądane cele. Niech się spełnią marzenia, jakich pragniecie. Szczęśliwego 2019!

Dzięki Kuba i oczywiście wzajemnie! Niech Ci się wiedzie na boisku i poza nim. Do zobaczenia na Nocnej!

Komentarze użytkowników: