fot. © www.nocnaligahalowa.pl
Wywiad z Damianem Zalewskim
Kapitan być może najbardziej pechowej drużyny 18. edycji. Zespołu, który spokojnie mógł znaleźć się w czołówce 2. ligi, ale wszystkie mecze z drużynami TOP 3 przegrał na własne życzenie.
Żeby jednak nie było tak gorzko – niezależnie od wyników, bardzo cenimy sobie udział JMP w naszych rozgrywkach. To fajna, zgrana ekipa, która – jesteśmy o tym przekonani – jeszcze zapuka do bram 1. ligi. Zespołowi przewodzi Damian Zalewski, którego cenimy nie tylko za wysokie umiejętności piłkarskie, ale także za klasę, jaką prezentuje zarówno na boisku, jak i w relacjach na linii organizator – kapitan.
Damian to przy okazji zawodnik, którego rozpoznawalność w świecie amatorskich szóstek jest coraz większa. Bo chociaż u nas gra w polu, to z dużymi sukcesami radzi sobie także w bramce, o czym za chwilę się przekonacie.
Zapraszamy do lektury!
Damian, idźmy może po kolei. Jak w ogóle doszło do powstania drużyny JMP? Skąd się znacie, skąd taka nazwa?
- Cześć! Drużyna JMP powstała ok. 10 lat temu, jako firmowa ekipa Jeronimo Martins Polska, czyli właściciela Biedronki. Początkowo zrzeszała tylko pracowników tej firmy, ale z czasem zaczęły pojawiać się również nowe twarze spoza firmy, aby pomóc w walce o jak najwyższe lokaty w lidze, w której graliśmy. W taki właśnie sposób ja znalazłem się w tej drużynie ok. 7 lat temu. Od zawsze graliśmy tylko w rozgrywkach halowych, wtedy był to Ligowiec (udało się go nawet kiedyś wygrać). Kiedy tamte rozgrywki halowe upadły 4 lata temu, szukaliśmy dla siebie miejsca i trafiliśmy na Nocną Ligę Halową. Przechodząc do NLH, ja przejąłem zarządzanie i tak to ma miejsce do dzisiaj.
W naszych rozgrywkach gracie praktycznie w niezmienionym składzie. Jeśli są zmiany, to kosmetyczne. To celowy zabieg, trochę na zasadzie - lepiej przegrać ze swoimi, niż wygrać z obcymi?
- To prawda, zmiany w składzie z sezonu na sezon są minimalne. Mamy solidny skład, gramy ze sobą od wielu lat, wypracowaliśmy sobie taktykę, w której czujemy się bardzo dobrze, więc nie ma potrzeby dodawać nowych zawodników. Zwłaszcza że wszyscy, którzy są obecni w składzie są bardzo zaangażowani i raczej nie mamy problemów z frekwencją. Jako że znamy się tak dobrze, dużo przyjemności sprawia nam wspólna gra na hali, więc zgadzam się z tym co powiedziałeś – lepiej niż wygrać z obcymi, jest przegrać ze swoimi, ale po walce. Chociaż wygrywać też się udaje i to nawet całkiem często :)
Wiemy, że już od pewnego czasu funkcjonujecie jako JMP trochę z przyzwyczajenia. Nie czas na zmianę szyldu?
- Ta nazwa została już z sentymentu, nie było nigdy tematu jej zmiany na coś innego. Dzięki kreatywności Tomka Kalinowskiego obecnie nazwa naszej grupy na messengerze nazywa się „Jedzcie Mleczne Przetwory”, opcji na rozwinięcie tego skrótu jest natomiast dużo więcej. Może kiedyś firma zdecyduje się na przywrócenie finansowania, ale, że zacytuję klasyka, szanse na to oceniam na 50% - my chcemy, a oni nie.
Jesteś prawdziwym obieżyklubem. W Lidze Fanów potrafiłeś grać w kilku ekipach na raz. Domyślam się, że w tygodniu, poza naszą ligą, też gdzieś grasz. Jest jakaś liga, w której nie grałeś? Skąd bierzesz na to wszystko siły?
- Od zawsze mam ogromną zajawkę na piłkę nożną zwłaszcza w formacie halowym i 6-osobowym. Już w wieku 16 lat założyłem swoją pierwszą drużynę w PlayArenie i tak to się już ciągnie od prawie 14 lat. Na pewno znajdzie się w Warszawie jakaś liga, w której nie grałem – ale prościej byłoby wymienić te ligi, gdzie jeszcze nie grałem, niż te, w których przynajmniej parę razy kopałem. Jeszcze parę lat temu grałem po 6-7 razy w tygodniu, a na piłkę nożną siły były zawsze. Teraz już aż tyle energii nie mam i standardowy tydzień składa się z 3, max 4 meczów. Obecnie stawiam też pierwsze kroki jako sędzia, więc można mnie spotkać tak samo często z gwizdkiem w ręku, jak z piłką przy nodze.
To teraz wyjaśnijmy jeszcze jedną ważną rzecz. U nas grasz w polu, ale znany jesteś również z tego, że świetnie bronisz. Jak to jest, że w niektórych ekipach robisz za bramkarza, a w innych nie? Szkoliłeś się gdzieś jako bramkarz?
- To prawda, często gram również na bramce. Uważam że mam bardzo dobre warunki do gry na tej pozycji w piłce 6-osobowej i zauważyłem to już parę lat temu. Potrafię dobrze rozgrywać nogami, mam też długie nogi i ręce i w miarę dobry refleks jak na swoje warunki, czym przykrywam braki w wyszkoleniu technicznym. Obecnie w polu można mnie już spotkać tylko w Nocnej Lidze Halowej, wszędzie indziej gram na bramce, jako że na stałe przeniosłem się na tę pozycję i to na niej chcę się rozwijać. Stanie na bramce sprawia mi dużo frajdy i dzięki temu przeżyłem najfajniejsze momenty w swojej szóstkowej „karierze”, ale o to pewnie będziesz chciał zapytać za chwilę, więc nie będę wyprzedzać kolejnego pytania.
To może wpierw spytam Cię o Twój ulubiony moment w Nocnej Lidze. Bo ten naj naj, to chyba się domyślam. Finał Pucharu Polski Superliga 6, gdzie w finale bronisz dwa karne, wygrywacie i lecicie na Ligę Mistrzów z Gladiatorami Eternis do Bułgarii. Zgadłem?
- Zgadłeś. Ten finał Pucharu Polski Superliga6 oraz późniejszy wyjazd do Bułgarii to moje największe szóstkowe osiągnięcia. W Pucharze Polski wybroniłem chyba łącznie 6 z 11 karnych w całym turnieju i dostałem tytuł najlepszego bramkarza. Na pewno pomogłem drużynie wygrać ten turniej, ale nie było by tego sukcesu bez wielkiego zaangażowania i heroicznej walki do końca chłopaków z pola (z tego miejsca chciałbym wszystkich Gladiatorów serdecznie pozdrowić). A wyjazd do Bułgarii to taka namiastka wielkiego futbolu. Moja przygoda na dużym boisku skończyła się, gdy doznałem poważnej kontuzji w wieku 13 lat, więc nie miałem nigdy okazji uczestniczyć w żadnym wydarzeniu o podobnej randze na dużym boisku. A ten turniej w Bułgarii był naprawdę bardzo profesjonalnie zorganizowany – cała oprawa, atmosfera, dzięki czemu mogłem się po raz pierwszy poczuć jak Pan Piłkarz.
Co do mojego ulubionego momentu w NLH, to zdecydowanie wygrana 3. liga po heroicznych bojach z AutoSzybami i Vitasportem. Cała drużyna zagrała fantastyczny sezon, dzięki czemu po wygranej w ostatniej kolejce 5:3 z Vitasportem, który przecież wygrał potem 2. ligę i świetnie radził sobie w 1. lidze, utarliśmy nosa faworytom i w debiutanckim sezonie podnieśliśmy puchar, zgarniając przy okazji z naszym asem, Adrianem Wroną, nagrody indywidualne.
Paweł Maul Fotografia / Superliga 6
To teraz przejdźmy do teraźniejszości. Ten sezon w teorii nie jest zły, 6. miejsce po 7 kolejkach, ale punktów mogło być znacznie więcej. Szkoda tego, co zrobiliście z Tubą, Everestem czy ostatnio z Burgerami, bo dziś bylibyście w zupełnie innym miejscu...
- Oj, bardzo szkoda tych przegranych meczów. Bramki tracone w samej końcówce spotkań, w których wcale nie byliśmy gorszą drużyną bolały wyjątkowo. Gdyby tamte spotkania zakończyły się choćby remisami, patrzylibyśmy na ten sezon zupełnie inaczej. Brakowało trochę szczęścia i zimnej głowy pod bramką rywali, bo sytuacji mieliśmy mnóstwo. Na pewno będziemy walczyć do końca o jak najlepsze wyniki w tej rundzie i może w kolejnych meczach szczęście będzie po naszej stronie.
Jak w ogóle oceniasz piłkarski poziom NLH?
- Poziom oceniam bardzo dobrze. Już na poziomie 2. czy 3. ligi można zmierzyć się z naprawdę dobrze grającymi drużynami, nie mówiąc o 1. lidze, gdzie grają jedni z najlepszych futsalowych/szóstkowych zawodników na Mazowszu. Dzięki wysokiemu i wyrównanemu poziomowi, każdy mecz jest zacięty i nie można ani na chwilę odpuścić, co jest świetną sprawą.
A organizacyjnie?
- Zdecydowanie top w kraju. Wiele lig mogło by się uczyć od Was organizacji. Transmisje z komentarzem, rzetelnie prowadzone statystyki, świetna hala – można by wymieniać dalej. Naprawdę jako cała drużyna JMP możemy poczuć się jak profesjonalni piłkarze, rozgrywając mecze w takich rozgrywkach.
Ostatnio się zaręczyłeś, gratulacje! Obawiasz się, że czasu na piłkę może być coraz mniej? :)
- Dzięki za gratulacje. Ale gwarantuję, że nie będzie to miało negatywnego wpływu na moją ilość minut spędzanych na boisku (haha). Narzeczona bardzo wspiera moją pasję, za co jestem jej bardzo wdzięczny. Była również ze mną na wyjeździe w Bułgarii i trzymała kciuki z wysokości trybun. Ogląda też wszystkie mecze JMP na transmisjach na żywo, więc możecie moją Gosię następnym razem na wizji pozdrowić, będzie jej na pewno bardzo miło.
Będziemy pamiętać! Czym się w ogóle na co dzień zajmujesz?
- Jestem team leaderem w jednej z międzynarodowych korporacji w nieco niszowej branży global mobility. Nie będę was zanudzał tłumaczeniem co to jest – można sobie wygooglować. Ale plusem jest praca z domu w standardowych korporacyjnych godzinach 9-17, więc mam dużo czasu na spełnianie swojej futbolowej pasji po godzinach.
To teraz ostatnie pytanie, ale najtrudniejsze. Zastanów się dobrze nad odpowiedzią. Moja ulubiona amatorska liga piłkarska to...
- Zdecydowanie NLH! Ale z góry przepraszam zarządców wszystkich pozostałych lig, w których gram – też robicie świetną robotę (haha)!
Wybrnąłeś :) Dzięki za rozmowę!