fot. © Nocna Liga Halowa

Wywiad z Alkiem Grabkiem

29 sierpnia 2014, 20:50  |  Kategoria: Wywiady  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Alek, przez wiele lat byłeś bramkarzem kobyłkowskiego Wichru, a w ostatnim czasie stałeś się podstawowym i bardzo ważnym ogniwem zespołu. Dowiadujemy się jednak, że właśnie odchodzisz do KS CK Troszyn. Skąd taka decyzja? Uznałeś, że będziesz tam miał lepsze warunki do rozwoju, czy po prostu chciałeś zmienić otoczenie?

- Klub z Troszyna ma mi więcej do zaoferowania zarówno pod względem finansowym, jak i sportowym. Wybór był prosty, jednak żeby przenosiny do drużyny z powiatu Ostrołęckiego stały się faktem, musiałem udowodnić przydatność dla klubu w meczach przedsezonowych i na treningach. Cieszę się ze zmiany otoczenia, bo warunki do podnoszenia umiejętności mam tam doskonałe. Poza tym że KS Troszyn współpracuje z kliniką pana Jarosława Steca – który jest naszym specjalistą od przygotowania fizycznego - mam też styczność z takimi fachowcami jak Edward Klejndinst – trener i Marek Drogosz – trener bramkarzy 6 dni w tygodniu. W Wichrze trening bramkarski odbywał się raz w tygodniu i choć uważam, iż Tomasz Wojdyna sprawiał, że ta jedna jednostka treningowa była na najwyższym poziomie, to mimo wszystko - jeśli chcesz być w czymś dobry - musisz trenować zdecydowanie częściej.

O Wichrze Kobyłka i jego kłopotach krążą już legendy. W czerwcu tego roku klub upadł już naprawdę nisko, bo do A-Klasy i nie wygląda na to, by szybko się odrodził. Także organizacyjnie wiele rzeczy podobno nie wyglądało tak jak trzeba. Jak na to wszystko patrzysz teraz już z perspektywy kibica, a wcześniej zawodnika tego klubu?

- Niestety, chociaż nie słyszałem wszystkich legend, to podejrzewam że większość z nich to autentyki. Powiem krótko - ciężko być zawodnikiem Wichru. Nie ubliżając nikomu - trudno znaleźć w tym klubie coś, co funkcjonuje tak jak powinno. Zaczynając od góry - Prezesem jakiegokolwiek klubu powinna być albo osoba cwana, znająca realia, albo osoba bogata, tymczasem na czele klubu stoi Artur Rola, który nie jest w stanie zapewnić zawodnikom podstawowych środków do pracy, takich jak woda na trening (jesteśmy po serii letnich upałów), czy pompki do piłek. Pamiętam słowa Prezesa gdy zaczynał pracę w Wichrze i jego obietnice w stronę zawodników, że będzie zawsze stał po naszej stronie, żebyśmy dali mu troszkę czasu a na pewno znajdą się sponsorzy do finansowania drużyny, która wtedy odnosiła sukcesy (najpierw awans do Ligi Okręgowej, a potem wysokie 4 miejsce jako beniaminek w sezonie 12/13). Niestety szukanie pieniędzy dla Wichru Prezesowi zbyt dobrze nie poszło, minęły 3 lata, a w Kobyłce nikt się nie martwi o chłopaków, którzy niekiedy dopłacają na paliwo, żeby dojechać na trening z Tłuszcza itp. Nikt nie zapyta, czy zawodnik X ma za co sobie kupić buty do gry… Ja mówię o podstawowych rzeczach, nie wołam o to żeby płacono nam za grę, czy za zwycięstwa. Poza tym treningi na sztucznej nawierzchni to olbrzymie obciążenie dla organizmu zawodnika, dochodziło do wielu kontuzji, sam dopiero po zmianie drużyny wreszcie nie odczuwam bólu, bo trenujemy tylko i wyłącznie na naturalnej nawierzchni i po każdym ćwiczeniu uzupełniamy płyny. Zarówno w drużynie seniorów jak i w rocznikach młodzieżowych, trudno było o to, by wpuścić jakąkolwiek grupę na płytę główną boiska – bo przecież boisko jest po to żeby ładnie wyglądało, absolutnie nie służy do tego by na nim trenować...

Wicher ma się jednak czym szczycić, mamy przecież świetną ekipę z siłowni mistrzów, czy też sekcję pana Engela, które odnoszą sukcesy na arenie międzynarodowej, z tym że nie jest to zasługą działalności Pana Prezesa, bo wszystko było gotowe przed Jego przyjściem. Tylko co z tą piłką? Czy to nie na tej dyscyplinie powinno nam zależeć najbardziej? Mieszkam w Kobyłce 10 lat i tyle samo czasu udaję piłkarza Wichru, ale tak źle jeszcze nie było. Zawodnicy uciekają, szukają innych opcji, bo tu trudno o optymistyczne spojrzenie w przyszłość. Odkąd gram w seniorach odeszło wielu zawodników, z różnych przyczyn, lecz gdyby Wicher miał nam cokolwiek do zaoferowania, jestem przekonany że mielibyśmy dziś solidną drużynę z aspiracjami do gry w IV lidze, a nie spadkowicza do klasy A. Wzięcie mikrofonu do ręki i powiedzenie paru zdań podczas meczu nie zbawi tego klubu. Spikerka to owszem fajny pomysł, ale nie przynosi żadnych korzyści panie Prezesie, potrzeba zdecydowanych działań, służących poprawie sytuacji, których po prostu brakuje temu klubowi.

Czy przejście do KS Troszyn uznajesz jako jeden z kolejnych kroków w karierze? Zastanawiam się bowiem, co myśli utalentowany zawodnik, który na co dzień nie ma bezpośredniej styczności z wielką piłką. Że jeszcze uda mu się zrobić dużą karierę, czy to jest to powolne oswajanie się z myślami, że będzie grał już głównie dla przyjemności?

- Zmiana barw klubowych, na pewno była dobrym posunięciem w drodze do wielkiego futbolu (śmiech). Oczywiście to tak naprawdę początek mojej przygody z piłką, jest to okazja do spróbowania czegoś nowego, poznania grupy piłkarzy i trenerów którzy mieli styczność z czymś więcej niż Okręgówka czy IV liga. Sportowo pozostaję na tym samym poziomie co w poprzednim sezonie, gdy nieudolnie walczyliśmy o utrzymanie wraz z Wichrem, jednak mam szansę znacznie podnieść swoje umiejętności i zdobyć meczowe doświadczenie, na czym zależy mi najbardziej. Czy uda mi się zrobić wielką karierę? Śnię o tym, marzę i myślę każdego dnia, nie musi być wielka, ale chciałbym móc kiedyś nazwać swoją przygodę z piłką karierą. Zawsze gram dla przyjemności, niezależnie od tego czy to mecz w Lidze, trening czy spotkanie w najlepszej lidze futsalowej świata (czyt. NLH). Piłka to moja pasja i chciałbym się w tej pasji realizować, a czy mi się uda? Nie wiem, za 10 lat będę mądrzejszy, mam dopiero 20, to mało jak na bramkarza. Koledzy i trenerzy mówią mi, że wszystko przede mną.

W Nocnej Lidze Halowej występowałeś w poprzednim sezonie w Sklepach Medycznych. Cudem uratowaliście się przed spadkiem. Jak wspominasz swój pierwszy pełny sezon pod względem sportowym i organizacyjnym?

- Nocna Liga Halowa to świetna inicjatywa, cieszyłem się gdy zaproponowano mi grę na najwyższym jej szczeblu i po prostu żyłem każdym meczem, niezależnie od tego czy puściłem 7 bramek w meczu czy strzeliłem gola, bo zdarzało mi się też grywać w polu. Sklepom Medycznym wyraźnie brakowało umiejętności i zgrania. Sam byłem debiutantem i nim zaczynało to jako tako wyglądać jeśli chodzi o grę moją i całej drużyny, to mieliśmy już na gardle nóż. Choć zapowiadani byliśmy jako czarny koń rozgrywek, szybko trzeba było zweryfikować nasze ambicje i zamienić cel z „włącz się do walki o mistrza” na „utrzymaj się za wszelką cenę”. Na szczęście rzutem na taśmę pozostaliśmy w Halowej Ekstraklasie. Organizacyjnie nie ma dwóch zdań, to najlepsza liga amatorska w jakiej brałem udział, naprawdę nie ma się do czego przyczepić, super robota! Polecam wszystkim fanom piłki nożnej!

Planujesz wziąć udział w kolejnej edycji? I czy jest szansa, że wystartujesz tam wspólnie z Angry Penguins, dwukrotnymi z rzędu triumfatorami Czeneka Cup?

- Czy wezmę udział w 8 edycji - jeszcze nie wiem, bo różnie w życiu może być. Na pewno chciałbym, lecz nie wiem czy Sklepy Medyczne nadal chcą bym był częścią ich wesołej kapeli, w ogóle nie wiem czy zespół z Zielonki uzupełni swój skład, bo w minionym sezonie mieliśmy problemy z zebraniem się na mecz. Kto wie - może telefon zadzwoni z atrakcyjniejszą ofertą (śmiech)? Co do drugiej części pytania, turniejowe Angry Penguins to mieszanka zawodników także z Nocnej Ligi - ja grałem w Sklepach Medycznych, Karol Szeliga w In Plusie, Mateusz Kowalczyk w Atomowych Orzechach a Czarek Kaczorek w FC United. Pozostała czwórka nie gra w żadnym z Nocnych Teamów, jednak trudno byłoby o to, żeby zebrać tę ekipę do ligowych zmagań. Nie każdy mógłby poświęcić swój czas, poza tym przydałaby się szersza kadra - na razie będziemy musieli zadowolić się udziałem w turniejach, a mam nadzieję że na Nocną Ligę Halową dla naszej Kapeli także przyjdzie czas.

Na koniec liczymy na jakąś śmieszną historyjkę z szatni lub może z boiska. Któraś z nich szczególnie zapadła Ci w pamięć?

- Z pewnością byłoby kilka takich historyjek, dialogów, dużo pisałem na temat Wichru, więc zapodam taką spoza boiska. Mówiłem, że prezes powinien być cwany lub bogaty, i o to jaką rozmowę przeprowadziliśmy przed jednym z treningów w upale: Wchodzę do klubowego magazynu/pomieszczenia biurowego.. - Prezesie, jest woda na trening? - Jest! - A gdzie? - W Biedronce. Wtedy wcale nie było mi do śmiechu, ale jakby nie było - riposta godna największego cwaniaka.

Komentarze użytkowników: